Poniedziałkowy wieczór na jeziorze Nidzkim mógł zakończyć się dramatycznie. Po godzinie 21.00 do oficera dyżurnego piskiej Policji wpłynęło pilne zgłoszenie – w rejonie miejscowości Krzyże mężczyzna wypadł z żaglówki do wody i, trzymając się burty, wołał o pomoc. Na miejsce natychmiast skierowano patrol.
Zanim jednak służby zdążyły dotrzeć na jezioro, los uśmiechnął się do 71-letniego turysty. Przypadkowi świadkowie zdarzenia zauważyli desperacką walkę mężczyzny i ruszyli na ratunek. Dzięki ich szybkiej reakcji udało się bezpiecznie wyciągnąć go z wody, zanim doszło do tragedii.
Jak ustalili przybyli na miejsce funkcjonariusze, poszkodowany to mieszkaniec Warszawy, który wypoczywał w okolicy wspólnie z żoną. Kobieta pozostała na brzegu, a jej mąż – jak się okazało, będący pod wpływem alkoholu – samodzielnie wypłynął na jezioro łodzią żaglową. W pewnym momencie stracił równowagę i wpadł do wody.
Policjanci natychmiast sprawdzili jego stan trzeźwości. Urządzenie wykazało prawie dwa promile alkoholu w organizmie. Mężczyzna był mokry, wyczerpany, ale na szczęście nie wymagał pomocy medycznej.
Choć sytuacja zakończyła się szczęśliwie, nie obyło się bez konsekwencji. 71-latek będzie musiał odpowiedzieć za prowadzenie obiektu pływającego w stanie nietrzeźwości. Choć jednostka, z której korzystał, nie była pojazdem mechanicznym, obowiązują go te same przepisy – a złamanie ich może skutkować karą grzywny.
To zdarzenie po raz kolejny pokazuje, jak zgubne może być łączenie rekreacji wodnej z alkoholem. Nad wodą wystarczy chwila nieuwagi, by wakacyjny relaks zmienił się w dramat.
Serwis mazury24.eu nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!